Proces powiadamiania o wypadkach wojskowych w USA

Pierwszy por. Eric M. Knapp

Uwaga przewodnika: Mimo że historia ta pochodzi z amerykańskiego korpusu piechoty morskiej, proces powiadamiania o wypadku wszystkich usług jest prawie taki sam.

CAMP BLUE DIAMOND, IRAK - Właśnie wróciła do domu po długim dniu w pracy i przeglądała pocztę, gdy zadzwonił telefon.

Elizabeth Avellino podniosła słuchawkę, gdy zobaczyła słowa "Rząd USA" wyświetlone na identyfikatorze dzwoniącym.

Nigdy wcześniej nie widziała tych słów, i jak wiele rodzin, które otrzymały podobny telefon, nigdy więcej nie chce ich widzieć.

"Kiedy odebrałem telefon, ppłk Mike Melillo zidentyfikował się i powiedział, że pochodzi z obozu Pendleton", powiedziała Elżbieta, lat 54, i matka dwójki dzieci. "Powiedział mi, że Paul został ranny w Iraku za pomocą ataku rakietowego, ale potem nic nie usłyszałem."

Kapitan Paul Avellino szedł do natrysków z pokoju koszarowego tutaj 29 maja, kiedy rakieta uderzyła w ścianę blisko jego głowy.

"Słyszałem eksplozję, ale od razu nie było wiadomo, co to było" - powiedział Avellino, 28-letni oficer wywiadu z zawodu. "Czułem się tak, jakby ktoś wylał mi na głowę trochę wody, dostałem odłamki w głowie i klatce piersiowej."

Avellino został zabrany do bazy wsparcia batalionu przez żołnierza armii, który szedł w pobliżu.

"Położyli mnie na noszach.

Wszyscy rozmawiali ze mną, aby upewnić się, że jestem przytomny - wyjaśnił Avellino.

Starszy naczelny oficer Robert L. Spencer, starszy sanitariusz na scenie, rozmawiał z Avellino z dwóch powodów: jednego, aby upewnić się, że jego funkcje umysłowe nie zostały uszkodzone przez wybuch; dwa, aby uzyskać niezbędne informacje, aby zgłosić go jako ofiarę.

"Traktowaliśmy jego rany, opatrywaliśmy go bandażami, zakładaliśmy na niego opatrunki i zapisywaliśmy etykietę wypadku, która zawiera wszystkie informacje o pacjencie" - powiedział 41-letni Spencer z Marietty, Ga. - Gdy ludzie wchodzili, adiutant zanotowałaby ich informacje i upewniła się, że ma wszystkie dokładne informacje: imię i nazwisko, stopień, numer ubezpieczenia społecznego, rodzaj obrażeń i jednostkę, do której zostali przyłączeni. "

Uzyskanie wszystkich tych informacji jest konieczne, aby jednostka mogła zgłosić ofiarę do ich wyższej kwatery głównej, ale co ważniejsze, aby mogła śledzić ofiarę i powiadomić rodzinę.

"Adiutant powinien być aktywnie zaangażowany przez pierwszego ratownika, który zapewnił opiekę Marine, aby ustalić rozmiar obrażeń", wyjaśnia Gunnery Sgt. Marco A. Rico, który śledzi straty w 1. Dywizji Morskiej. - Przygotuje oficjalny raport na temat ofiar wypadków osobistych, który zostanie nam tu przesłany, a jednocześnie jej sekcja będzie zbierała jego dane osobowe, aby przekazać je na tyły, aby mógł powiadomić swoich bliskich.

Obowiązek ten przypadł Melillo, dyrektorowi wykonawczemu 11. pułku piechoty morskiej, dowództwu macierzystemu Avellino.

"Był bardzo pomocny," powiedziała Elżbieta. "Biegałem po domu krzycząc i płacząc.

Próbował mnie uspokoić, mówiąc o Pawle i powiedział, że wie, że Paweł szybko się zagoje i będzie się za niego modlił.

Po tym, jak Melillo przekazał jej wszystkie informacje na temat syna, odpowiedział na pytania Elżbiety i zaoferował jej wsparcie, którego potrzebowała.

"Czułem, że jeśli jest coś, czego potrzebuję, mogę do niego zadzwonić" - powiedziała Elżbieta. "Czułem, że mam wsparcie całego korpusu piechoty morskiej, jeśli jest mi to potrzebne."

Historia Avellinosa nie jest rzadkością i nie jest to troska, którą każdy z nich zapewniał podczas procesu powiadamiania o wypadku. Jednak powiadomienie bardzo ciężko rannych Marines oraz zabitych ma dodatkowe kroki.

W przypadku poważnych obrażeń i śmierci, reakcja PCR jest przekazywana do dowództwa korpusu Korpusu Piechoty Morskiej. PCR zawiera dane osobowe Marine: imię i nazwisko, stopień, numer ubezpieczenia społecznego, jednostkę, czas i datę zdarzenia, zakres obrażeń i miejsce, w którym jest leczony.

Istnieje jednak równowaga, jeśli chodzi o zbyt małą lub zbyt dużą ilość informacji w PCR, którą otrzymuje rodzina.

"Intencją naszego generała nie jest dostarczanie informacji, gdzie wróg może je odzyskać i uzyskać dokładną ocenę siły, jaką na nas rzucają" - powiedział Rico. "Kiedy robimy naszą PCR wszystko jest w ogólnych kategoriach".

Zrozumiałe jest, że niektóre rodziny chcą dokładnie wiedzieć, kiedy, gdzie, dlaczego i jak doszło do zranienia ich syna lub córki.

"To tu zaczyna się gra jednostki", wyjaśnił Rico. - Dowódca batalionu, dowódca kompanii lub dowódca plutonu napisze list i dokładnie wyjaśni, co się stało z ich synem lub córką.

Korpus Piechoty Morskiej ma kolejny kluczowy element dostarczania informacji rodzinom i zapewnia im komfort w czasie potrzeby.

"W przypadku bardzo poważnych obrażeń lub śmierci, (Marine Corps) przydzieli CACO - oficer pomocy ofiarom wypadków - aby powiadomić rodzinę", powiedział Rico.

"Wiele rodzin nie wie, co wiąże się z uzyskaniem domu w Marine, terapiami lub przedostaniem się przez placówki medyczne, zanim zostanie zwolniony" - dodał Rico. "Albo nie są świadomi tego, w jaki sposób zmarły Marine jest przetwarzany w Korpusie Piechoty Morskiej, i tu pojawia się CACO."

CACO to żołnierze piechoty morskiej, którzy są wybierani ręcznie przez personel instruktora inspektora stacjonującego w USA, którego głównym zadaniem jest szkolenie i instruowanie rezerwistów. CACO są przydzielane do rodziny w momencie otrzymania reakcji PCR i często pozostają w bliskim kontakcie, dopóki rodzina nie zakopie swojego ukochanego lub nie zostanie zrehabilitowana, tak jak w przypadku ciężkiego urazu.

CACO można rozsyłać pojedynczo, w parach lub całym zespole. Kapelani często towarzyszą im podczas wizyt.

"Udoskonalili proces do formy sztuki" - powiedział Rico, który pełnił funkcję CACO. "Każdy pojedynczy personel I & I wie, że jesteśmy tutaj i że ich procedury są na miejscu, a ich wyznaczone CACO to zawsze gotowe do użycia furgonetki, ich Dress Blues wisi w ich biurze, gotowe do pracy. To po prostu niesamowite."

Na szczęście Elżbieta nie zapukała tego dnia do CACO. Pół godziny po tym, jak Melillo przekazał jej złe wieści, jej syn zadzwonił do niej ze szpitala w Iraku.

"Pamiętam, że zaczęła płakać" - powiedział Avellino. "Próbowałem tylko uspokoić mamę, wszystko było w porządku".

Matka Avellino nie wiedziała, co myśleć, kiedy usłyszała jego głos.

"Zapytałem go" wszystko w porządku? " a on odpowiedział "tak" - powiedziała Elżbieta. "Zapytałem go, czy wraca do domu, a on odmówił." Pomyślałem sobie: "jeśli nie wróci do domu, nie może być ranny na tyle poważnie, aby go odesłać do domu".

Avellino szybko wyzdrowiał z powodu odniesionych obrażeń i wrócił do służby. Wkrótce wróci do domu po siedmiomiesięcznej wyprawie do matki w Brimfield w stanie Ohio.

"Pierwszą rzeczą, którą zrobię, kiedy wróci do domu, będzie patrzeć na każdy cal jego głowy, jak te małpy na kanale Discovery" - powiedziała Elizabeth. "Chcę się upewnić, że jego głowa jest w porządku".